
Samochód.Miałem zatem samochód - leciwego Opla Astre z najmniejszym możliwym silnikiem 1.4 litra 60KM, który według danych katalogowych przyśpieszał w okolicy 16 sekund do 100kmh. Niby kpina, a nie osiągi, tym bardziej, ze silnik miał już prawie 0,5 miliona kilometrów, ale i tak zdecydowałem się wystartować nim w rajdzie. Nie liczyłem na wiele przy takich parametrach, ot na chociaż dwa-trzy pełne okrążenia w eliminacjach.Samochód z daleka prezentował się naprawdę nieźle. Mój tata bardzo ładnie pokrył farbą olejną i pędzlem ogniska rdzy, które dzięki temu nie rzucały się tak w oczy. Niestety podwozie samochodu to już zupełnie inna bajka. Rdzy było PEŁNO! Były miejsca w karoserii, które dało się przebić palcem i to nie moim, a mojego 6 letniego syna. Całe szczęście podłużnice były 'w porządku' (o tyle o ile), a podłoga jeszcze się ich trzymała (aczkolwiek w trakcie rajdu trochę się to zmieniło).Do tego wszystkiego silinik pracował na 3 cylindrach, pasek klinowy gwizdał, siedzenie było pęknięte w pół, nie działał termostat, był urwany tylni amortyzator (przebił się przez karoserię), jedne drzwi się nie otwierały, kierownica miała luzy w zakrsie +-10 stopni i sprzęgło się rozpinało.Naprawy i tuningI tu właśnie zacyzna sie MAJSTERKOWANIE. I to takie radosne druciarstwo, dające mnóstwo satysfakcji, bo wymyślane na szybko z tego, co akurat miałem pod ręką.Najgorszy był amortyzator. Z rdzą nie za wiele dało się zrobić. Usuneliśmy zatem z synem jej nadmiar młotkiem (a tak, z synem, bo wierzcie mi, dla dzieciaka to niezła frajda móc ponaprawiać prawdziwy samochód). Dziurę postanowiłem załatać dwiema płytkami łącznikowymi używanymi do montażu więźby dachowej. Wcale nie było tak łatwo wyprofilować łatkę, ale w końcu się udało i przykręciłem do niej amortyzator, a samą łatkę, na grube śruby do karoserii samochodu. Przeglądu taka naprawa raczej by nie......
Czytaj dalej...